czwartek, 9 października 2014

Niecierpliwie wyczekiwany dzień zbliża się dużymi krokami.

Dzisiaj mamy 36 tydzień :)
Dziewiąty miesiąc daje o sobie znać. Nieznośny ból pleców, nieprzespane noce , przewracanie się z boku na bok po to, by w końcu znaleźć odpowiednią pozycję, choć ma to swój krótki efekt , gdyż po chwili znowu jest strasznie nie wygodnie. Chwilowa zgaga, ciężkie oddychanie w pozycji siedzącej , osłabienie organizmu, puchnięcie nóg , palców u dłoni, skurcze Braxtona - Hicksa , wstawanie po kilka razy w nocy do toalety .
  Na pewno każda mama zna te okropne dolegliwości.
Wszyscy tak o nich mówili i szczerze powiem, że nie sądziłam, iż to naprawdę takie wyczerpujące.
Ciągle sobie tłumaczę, że znoszę to dla tej małej istotki która wczesnym rankiem jak i późną nocną godziną rozpycha się niemiłosiernie  w moim brzuszku. Czasami mówię, że testuje mój krem na rozstępy heh . No tak. Myślałam, że mnie to ominie i jednak nie ominęło...
Na brzuchu pojawiły się te ochydne czerwone kreski, których nie jednak kobieta chciałaby uniknąć. Nic jednak na to nie poradzimy. Jeżeli mają się pojawić to się pojawią, mimo tego, że rano i na wieczór wmasowywałam krem z serii " Będę mamą " , a także stosowałam oliwkę , lecz ważniejsze zdrowie malutkiej Liliany. Jednak nie załamuję się do końca, gdyż ciągle mam pozytywne nastawienie do powrotu do  ćwiczeń, więc jakiś zawsze tam rezultat będzie :)
 Czas najwyższy pakować się do szpitala.
Codziennie mówię sobie, że  to czas najwyższy , ostatni dzwonek, który przypomina mi, że muszę zacząć organizować wyprawkę do szpitala.
Popakować ważne, niezbędne rzeczy moje jak i dla maluszka. Ciągle mam obawy, że czegoś zapomnę. Dużo czytałam na temat takich wyprawek. Poza tym , nim wyjadę do Kołobrzegu trzeba będzie jeszcze przyszykować pokój dla małej. Poprasować rzeczy , ubrać elementy na łóżeczko. Oczywiście w tym  pomoże mi mój  Filip , tatuś córeczki ^^   Bez niego to ja się nie ruszę  :D
Niech też się trochę zaangażuje :D

sobota, 27 września 2014

34 tygodnie. < 3



34 tygodnie i 2 dni. <3
 Jak ten czas szybko leci...
Niedawno zastanawiałam się kiedy wreszcie poczuję pierwsze ruchy , kiedy wreszcie będę miała zaokrąglony brzuszek, kiedy wreszcie razem poznamy płeć naszego szczęścia.
Dzisiaj oczekujemy z niecierpliwością dnia, w którym weźmiemy naszą malutką wreszcie w ramiona, kiedy spojrzy na tatę i mamę swoimi malutkimi oczkami.
Czasami zastanawiam się czy sobie poradzę z tym całym porodem. Przecież każda kobieta dała radę, czemu bym i ja miała nie dać ?
Dużo się mówi o symptomach zbliżającego się porodu. Jak to wszystko wygląda, ile czasu mija od prawidłowego skurczu do następnego. Najbardziej się boję, że wody mogą odejść w ten czas kiedy najbardziej się tego nie spodziewam lub odejdą i nie będę nawet wiedziała, że to już.
niektórym kobietom odchodzą nie całkiem lecz mała ilość po następnej ilości, gdyż dziecko uciska główką szyjkę . Mówi się także o bólu kobiety jaki towarzyszy podczas porodu.
Silna miesiączka, ból w lędźwiach , krzyżu , promieniujący na uda i pośladki. uczucie jak by od środka ktoś rozpalił ogień, silne skurcze i pieczenie .
  Tak mniej więcej ból jest opisywany przez większość kobiet, lecz każda kobieta przechodzi poród inaczej. Niektóre nie krzyczą , a reszta krzyczy jak, by ten krzyk miał im pomóc w przetarciu przez to wszystko. Czasami już zaczynam myśleć nad tym co spakować do szpitala, czy niczego nie zapomnę, najważniejsze to co jest dla mnie to to , by malutka urodziła się zdrowiutka :)
  

  26 października mamy zaplanowany wyjazd do Kołobrzegu, by oczekiwać narodzin naszej córeczki. Ważne, aby wszystko poszło jak najlepiej .
 Niedługo trzeba będzie zacząć się pakować . < 3


czwartek, 17 lipca 2014

O paru ostatnich miesiącach : ) szok nie tylko dla mnie ;)

Dzisiaj mamy 17 Lipca. I tak zleciał rok szkolny, a wraz z nim dni mojego związku .
23 lipca będzie już 8 miesięcy razem . < 3 Jakoś to wszystko tak szybko zleciało... Mimo tych nerwów... Kiedyś napisał mi, że taka kłótnia w związku udowadnia, że pomimo jej jesteśmy razem i to dowód na to, że się kochamy, a było to w tamtym roku, w wrześniu. Mogłam zapisać sobie tego sms' a i wpisać na bloga.
  Co z ćwiczeniami, które tak zawzięcie wykonywałam ? No cóż, zdarzają się różne rzeczy .
 Ten post wiele dla mnie znacz, gdyż postanowiłam opisać to, co spotkało mnie przez te parę miesięcy.
Od 14 lutego po udanych  walentynkach z moim chłopakiem układało się nam dość normalnie jak w każdym związku dopiero dwa tygodnie po tym wszystkim zaczęły boleć mnie piersi. Były coś bardzo nadwrażliwe. Uznałam, że to nic szczególnego. Wmawiałam sobie, że może źle spałam. Następnie bóle głowy, osłabienie, zachcianki i brak miesiączki. Takie zebrane objawy mnie zaniepokoiły, więc co mi zostało ? Najpierw test, a potem lekarz.
13 Marca idąc z przyjaciółką do ginekologa dowiedziałam się, że w moim brzuszku powstaje nowe życie. Maleńka kropeczka ukazana na monitorze ma obecnie 24 tygodnie :)
Na samym początku obydwoje się bardzo denerwowaliśmy. Co teraz będzie , jak to powiemy rodzicom, jak sobie z tym wszystkim poradzimy , a co z moją nauką ?
Filip bardzo nerwowo podchodził do tego wszystkiego... 
Przez marzec i cały kwiecień rozmyślałam nad tym kiedy powiemy o tym moim rodzicom... Naprawdę nie było łatwo. Pomiędzy nami też się zbytnio nie układało... Dopiero po czasie zrozumiałam, że to spadło na niego jak grom z jasnego nieba. Młody chłopak nagle się dowiaduje, że zostanie tatą. No ale co ze mną ? Czy mi było tak łatwo ? Nie. Byłam bardzo poddenerwowana ze względu na to , że nie umiał ze mną rozmawiać, przez te km, brak kontaktu fizycznego było mi bardzo ciężko. Bałam się, że jednak nie będzie chciał tego dziecka, nie jedna przepłakana noc nad rozmyślanie, czy zostanie ze mną pomimo tego, co nas spotkało, czy się rozstaniemy, czy znajdzie sobie kogoś innego, myśli, że zostanę z tym wszystkim sama..
Czemu miałam takie myśli ?
To moi drodzy nie jest przyzwyczajenie, a raczej strach pozostania samą...
Jak można spodziewać się dziecka i nawet normalnie nie odwiedzać swojej kobiety tylko wymawiać się tym, że ciągle się opija dziecko ?
Długo nie mogłam się doczekać szczerej rozmowy. Dopiero kiedy jego rodzice już wiedzieli tak samo jak następnie moi powolutku zaczęliśmy normalnie rozmawiać. Chociaż byłam naprawdę nieznośna. Nie raz pisałam mu to, co mi grubo siedziało na myśli, nawet czasami, że zaczyna mi się wydawać, że mnie nie kocha i przestaje mu zależeć... Naprawdę to, co jest teraz, a było przedtem to naprawdę podziw.
Ale teraz z dnia na dzień polepsza się . Ma swoje zachwiania, ale stara się pokazać, że chce się zmienić.  Nadal jestem strasznie wkurzająca, nieznośna nerwy same siedzą we mnie.
Kogo by nie denerwowało siedzenie w domu z młodszą siostrą i latanie z kuchni do pokoju po to, by tylko zrobić na nowo porządek ?
Choć szczególnie nadal myślę nad całym Sunrise'm ...
Tu nie ma nic związanego z zaufaniem. To po prostu strach co się może stać... No cóż...
Od 09.07 do 15.07 spędziłam wakacje u niego.Ciągłe grillowanie, jakaś "rozrywka" była jak
by nie patrząc.

No tak. Gorąco, duszno i nie ma co robić. Ciągłe sprzątanie, czytanie książek i oglądanie tv. Przynajmniej tym człowiek się może zająć. Jeszcze do końca wakacji trochę zostało, więc zawsze jeszcze coś można wymyślić na spontanie :D

środa, 26 lutego 2014

Mimo tego, że nie chcę, zawsze coś powiem nie tak :c


Noce nie przespane. 
Głupie sny... :c

Mimo tego, że to drugi dopiero dzień, kiedy się nie odzywasz, tęsknie...
Zawsze zaczynam tęsknić, gdy już odjeżdżasz. 
Czy Ty masz tak samo jak ja ? 

Czy Ci zależy tak mocno jak mnie ?  

Cały czas myślę nad tą naszą rozmową. Coś zbytnio nam one od paru dni nie idą.. :( 
Zastanawiam się dlaczego tak jest...

Dlaczego milczysz...Dlaczego trzymasz mnie w tej niepewności... 

Może masz już mnie dosyć ? Może rzeczywiście czasami powinnam się zastanowić nad tym co mówię..
Może w ogóle powinnam milczeć .. ? 
Albo chociaż powiedzieć Ci tylko parę miłych słów, byś czuł, że Cię kocham, że mi zależy, że jestem tylko dla Ciebie... ? 
Trudno mi to określić w paru słowach...
Patrząc na niektóre pary, zastanawia mnie ciągle jedno - jak oni to robią, że są szczęśliwi ? - a może też mają czasami takie dni jak my ? 
Może ta ich silna miłość pomaga im w tym wytrwać...
Nie będę tego ukrywać, że mam czarne myśli. Zastanawiając się nad tym głębiej widzę, że ja ciągle jestem temu winna, bo nie umiem się z Tobą dogadać...
A powiesz mi dlaczego tak jest ?
Powiedz mi, dlaczego nie możemy się dogadać na spokojnie ? 
Czy zawsze muszą być jakieś kłótnie? 
Już nie wiem co mam zrobić, by było dobrze....
Tak.
Boję się pierwsza odezwać.
Ogarnął mnie jakiś strach, którego nie umiem zrozumieć..
Nie chciałabym, żeby tak było, lecz po prostu nie wiem co z tym zrobić....
Walczyłam tyle, by było wszystko dobrze i znowu się to pieprzy.... 
Dręczą mnie myśli, że może nie zasługuję na to co teraz mam ? 
Może po prostu nie umiem tego uszanować, mimo, że chcę..
Mimo tego, że chcę być przez Ciebie kochana, wszystko powoli rozwalam...
Ciągle walczę, ale wiesz sama nie dam rady tego wszystkiego utrzymać...
Czuję, mam wrażenie, że powoli Cię tracę,
że powoli odchodzisz.
Po cichu. 
Czuję jak byś miał mętlik w głowie. 
 Nie czuję tego jak było na początku. 
Zmieniłeś się i to bardzo, dlaczego ?
Powiedz mi dlaczego tak jest ? 
Powiedz mi czy się mylę..
Jeżeli tak , to zrób wszystko, by tak nie było.
Jeżeli mnie kochasz, jeżeli jest tak jak powiedziałeś, że Ci na nas zależy, że Ci zależy na mnie, nie pozwól temu wszystkiemu upaść...
Przemyśl to...
Ten czas się dłuży, a ja coraz bardziej umieram z tęsknoty za Tobą... ;c 



poniedziałek, 24 lutego 2014

Wreszcie u pluszaka. < 3

 Ferie zimowe to też czas, poświęcony wreszcie jemu. ; )
Dzięki Oldze, która pomaga mi w jazdach, Perseusz chodzi jak marzenie. : )
W tym roku trzeba będzie się wziąć bardziej za trening, choć nie można zawalić szkoły :D , a także za porządne zabiegi pielęgnacyjne.
Czeka go porządna kąpiel ^^
 Próby skakania wychodził dobrze. Spokojnie pokonuje metrowe przeszkody, dzielnie chodzi w tereny co jest wielkim plusem.
Strasznie lubi się ścigać, lecz gdy nie widzi koni przed sobą , lub w pobliżu ucieka znaną drogą do stajni heh :)
Mam nadzieję , że w tym roku uda się nam wspólnie wystartować w jakiś zawodach.
Mimo lekkiej wady tylnych nóżek jest bardzo gorliwy do współpracy z człowiekiem, co mnie bardzo cieszy.
Jest jak dziecko z którym trzeba postępować spokojnie i wyrozumiale, choć po przerwie zimowej trzeba było go ruszyć, gdyż się troszeczkę rozleniwił :D
Mam nadzieję, że wszystkie plany się zrealizują.
Kochany wałaszek. < 3


czwartek, 23 stycznia 2014

Życie i ludzie.

Ludzie odchodzą dosyć szybko, choć nawet możemy się tego nie spodziewać.
Dzisiaj jesteśmy, a jutro może nas już nie być.
Właśnie takie jest życie człowieka.
Rodzimy się, uczymy różnych czynności, a także uczuć, poznajemy dużo ludzi, aż przychodzi taki moment, w którym spotykamy osobę, z którą chcemy spędzić resztę naszych dni. Zakładamy rodzinę, lata mijają, patrząc jak nasze dzieci dorastają przypominamy sobie nasze chwile dzieciństwa, kiedy wypijając Kubusia odzieraliśmy opakowanie , wiedząc, że pod spodem jest kolorowanka, z niecierpliwością czekając na ulubioną wieczorynkę.
   Ten czas mija szybciej, mimo tego, że byśmy chcieli by płynął wolniej.
Przychodzi już ten wiek, kiedy nasze ciało nie jest w stanie służyć nam tak, jak byśmy tego oczekiwali. Bóle w stawach, reumatyzm, częstsze podniesione ciśnienie, choroby serca, zawał, wylew, niebezpieczne choroby, które najczęściej prowadzą do zgonu.
  Każdy człowiek ma plany , które by chciał spełnić, marzenia w które wierzył, że mogą się stać realne.
Nie wiadomo kiedy życie nas zaskoczy. Nie chcę tu powiedzieć, że umierają ludzie starsi. Umierają też kilkuletnie dzieci chorujące na białaczkę.
  Nikt tego z ludzi nie chciał, nikt tego z ludzi nie planował, by takie młode osóbki, chorowały na taką poważną chorobę.
 Niektóre rodzą się bez kończyn, wadą wzroku, lecz wiecie co jest w tym piękne ?
Że mimo tego co je spotkało żyją pełnią życia, tak jak inni ludzie. Też chcą się uśmiechać, kochać, spełniać marzenia, choć niektórym z nich pozostało malutko czasu. Nie przejmują się tym, nie popadają w nałogi, po prostu stawiają temu swoje czoło, żyją tak jak by byli w pełni zdrowi, nie zamartwiając się tym, że jutro już może ich nie być.
  Człowiek nie zawsze potrafi docenić to co ma lub kogo ma... Kto jest przy nim.
 Dopiero po jego zejściu z tego świata zdaje sobie sprawę z tego jaki ten człowiek był dla niego ważny, przypominają się mu sytuacje w których były kłótnie i nie potrzebne słowa.
Niestety. Nie odwrócimy biegu wydarzeń choć byśmy tego bardzo chcieli.
Każdy człowiek chciałby cofnąć złe słowa które padł, które powiedział. Wspominając te dobre chwile, niestety ogarnia nas smutek myśląc o tym, że już nigdy nie usłyszymy jej głosu, nie spojrzymy w oczy mówiąc jaka jest dla nas ważna, więc co w tym świecie jest tak na prawdę dla większość ludzi ważne ?
    W dzisiejszym świecie górę przejmują pieniądze, rozrywka, zapewnić sobie dobry byt na starość.
Ludzie nie potrafią się przejmować losem innych. Trudno im szczerze współczuć. Większość ludzi za udzielenie pomocy też by chciała mieć z tego zyski. Ale jak ?
Np. : weźmy te różne pomoce jak pomoc z Polsatem. przekazując pieniążki dzieciom, o których jesteśmy MY przekonani, że cała suma trafia na pomoc tym dzieciaczkom, połowa pieniędzy idzie oczywiście do tych którzy tą fundację założyli nawet większość pieniędzy przekazanych przez innych ludzi.
  Jak dla mnie to nie jest sprawiedliwe.
  Niektórzy nie mają w ogóle w sobie poczucia winy, które powinni mieć. Ubolewanie nad tym by ten człowiek się zmienił, nic nie zdziała. Ubolewanie na pokaz świadczy tylko o tym, że człowiek wydający się osobą uczuciową, tak naprawdę jego serca jest lód.
  Ludzie najczęściej oszukują samych siebie będąc kimś kim naprawdę nie są, lecz nikt tego nie zmieni.
Na pewno większość ludzi zastanawia się nad tym dlaczego piszę o takich rzeczach , dlaczego główny temat to życie i ludzie.
Dzisiaj odbył się pogrzeb babci. patrząc na niektórych ludzi, na pierwszy rzut widać było rozpacz i smutek, lecz po dalszym przyglądaniu się osobom można było wywnioskować, że niektórzy przyszli tak jak by z przymusu, niektórzy przyszli gdyż nie wypadało nie być, ale za to w niektórych ludziach widać było prawdziwy smutek. Nie chodzi tu o rodzinę, a zupełnie obcych ludzi, którzy babci nie znali tak dobrze jak rodzina, córka, syn, wnuczęta... Czy płakałam ? Może głupie pytanie. Tak na początku łzy mi poleciały lecz kiedy stałam nad grobem kiedy ją chowali przestałam płakać, wykład, który przestawił brat był bardzo budujący. Najbardziej szkoda było mi Majeczki, która strasznie to przeżyła. Biedne dziecko nie mogło się wtedy pogodzić z tym, że babci już nie ma, lecz w pewnych momentach zaczęła powtarzać, że babcia po prostu śpi, co mnie samą uspokoiło.
   Takie małe dziecko uspokoiło osobę, która była starsza od niej, która już więcej rozumiała i przeżyła.
Do mnie jeszcze to nie dotarło, że babci już nie ma. Cały czas, żyję z myślą o tym, że ona znajduje się za granicą państwa, że zadzwoni po czasie, w wakacje pojedziemy razem do Rancza Mustafy. Znowu zobaczy swojego ukochanego wałacha Czada z którym przeżyła nie jeden teren. Ukochane dwa Fiordy będą mi ją przypominać do ostatnich dni mojego życia. Może to dziwne powiedziane, ale tak. Konie będą mi przypominać o niej, o jej uśmiechu gdy patrzyła z podziwem na te zwierzęta, gdy całowała Czada w pysk z wielką miłością, a także Perseusza, którego od niej dostałam.
  Teraz śpi, pochowana razem z dziadziusiem, po prostu śpią. Nie cierpią tylko czekają na dzień sądu...

 Jesteśmy tylko małymi istotami, które nie mają wpływu na to co może nas spotkać. Mówią , że mamy wpływ na przyszłość. Mamy ? Moim zdaniem czegoś takiego nie ma.
  Z dnia na dzień może nas nie być. Wypadek, nie planowana choroba może nas dopaść w każdej chwili, czego już nie da się zmienić, choć byśmy tego bardzo chcieli to nie odwróci się już nigdy.



niedziela, 12 stycznia 2014

12 Stycznia 2014 r. :(

11 Stycznia . Odchodzi dziadek.
12 Stycznia . Teraz babcia. ;(

  Od rana w nerwach. Przebudziłam się koło 8:30. Dzwonił telefon , lecz nikt z nas go nie odbierał.
Cała rodzina miała zejść do babci na śniadanie, które było ustalone na 9:00. Przed zejściem na dół słyszałam, że telefon powtórzył się jeszcze raz, ale nikt nie odbierał, gdyż mama znała babci Eli nr z Niemiec. Połączenie zostało zignorowane. Wszyscy razem zeszliśmy na dół na śniadanie.
Na 11:00 byłam umówiona na jazdy. Koło 10:30 wyjechałam z domu, by być na danym, umówionym miejscu z instruktorem.
Oczywiście okazało się , że praktycznie podstawowych rzeczy nie umiem. Hm. Nie wspominając o moim łuku, który był makabryczny. Po około 2 godzinach instruktor stwierdził, że jest bardzo zadowolony z mojej jazdy, gdyż mam dynamiczną i dostosowaną do ruchu drogowego, natomiast jeżeli chcę zdać testy niestety muszę jutro wziąć jeszcze jedną lekcję, a raczej jedną, dwugodzinną jazdę która zapewni mi większe szanse na zdanie egzaminu.
  Humor został ustabilizowany do póki nie wróciłam do domu...
 Pamiętam, że kiedy weszłam sytuacja była napięta. Tata siedział w kuchni razem z babcią. Usiadłam w przed pokoju, który był obok kuchni. Patrzyłam na tatę, który trzymał telefon przy uchu i stojącą nad nim babcię Halinę. Ta mina mi się nie podobała. - Rozumiem, czekam na Pani telefon - Po tych słowach tata poszedł na górę. Babcia spojrzała na mnie i powiedziała - Babcia Ela zasłabła, leży nieprzytomna - po tych słowach wydawało mi się, że to na razie nic poważnego, lecz się zmartwiłam, gdyż leżała nieprzytomna...
 Po pewnym czasie babcia poszła na górę z telefonem , który zadzwonił, ja natomiast miałam zamiar zrobić lekcje, więc poszłam po laptopa do pokoju. Gdy weszłam zobaczyłam smutną minę babci, tata mył się w łazience - babcia nie żyje.. -
            -  że co .. ?
            - babcia zmarła..
Po tych słowach nawet mną nie drgnęło. Weszłam do pokoju, wzięłam laptopa i zeszłam do salonu , po czym usiadłam na kanapie. Zrobiło mi się słabo, ręce zaczęły mi lekko drżeć po czym się rozpłakałam. Trwało to tylko chwilę, gdyż nie mogłam w to uwierzyć..
  Poszłam do dziadków, stanęłam  w progu kuchni - nie wierzę w to, że jej już nie ma.. - po moich wypowiedzianych słowach przytuliła mnie babcia.
  Z tego co się dowiedziałam, babcia leżała w łóżku nie przytomna.. Musiało się to stać wcześniej. Nie odbierała ani telefonu domowego ani komórki. Zaczęli ją reanimować od 12:00 do około 13:55 . Było pełno ludzi.
Niestety nie udało się odzyskać krążenia... ;(
Nadal w to nie wierzę. Nie wierzę w to co się stało. Ciągle mam myśl, że ona po protu jest. Rozumiesz to czytelniku ?
Nie dociera do mnie to , że mam tylko jednych dziadków, a od mamy strony dziadków już nie ma, że  nigdy nie usłyszę jej śmiechu przez telefon, że ona już nie zadzwoni do mnie z Niemiec, by porozmawiać o sprawach sercowych, przy tym zwierzając się sobie na wzajem i słuchając jej rad, że już nigdy mnie nie przytuli, nie powie - Moja kochana Marteczka, jesteś mądrą dziewczynką i zobaczysz kiedyś jeszcze wszystkim pokażesz na co Ciebie stać, bo ja w Ciebie wierzę... - już nigdy nie będzie się ze mną cieszyć moją pasją, którą są konie, nie będzie już wspólnych wygłupów, herbat w ogrodzie podczas lata,  Boże święty ! Po prostu nie daję rady... Nie dociera do mnie, że straciłam kochaną babcię.. Babcię, która gdy tylko usłyszała, że ze mną źle, gdy potrzebowałam pogadać dzwoniła za każdym razem.... Nastolatkę, przyjaciółkę i kochającą babcię w jednej osobie, którą była ona.. ;(
  Mam wrażenie, że po prostu ona jest nadal w Niemczech. Jest i czeka do sierpnia, aż przyjedzie do domu. Radosna z uśmiechem uściska mnie , Maję, Magdę i mamę.. Przyjedzie Filip i razem zrobimy ten zaplanowany obiad. ;(
Zawsze miała śmieszne i ciekawe pomysły. Była babcią 21 wieku. Na luzie babeczka, która miała swoje zdanie i tego się trzymała. Osoba , która nie bała się żyć marzeniami, chętna zawsze do pomocy.
  Jak na tą chwilę nie wyobrażam sobie, że jej nie ma ... Po prostu jeszcze to do mnie niestety nie dotarło.
 Rodzice chcą sprowadzić babci ciało do Polski. - Nie wyobrażam sobie tego, nie mogę uwierzyć , że moją mamę przywiozę w trumnie z Niemiec .. - pisząc te słowa robi mi się słabo, gdyż sama sobie tego nie wyobrażam, że właśnie ta BABCIA ELA , od której w prezencie dostałam pierwszego swojego konia nie żyje. Nie sądziłam, że doczekam tego strasznego dnia w którym straciłam obydwu dziadków ze strony mamy. Przecież ona była jeszcze taka młoda. Dlaczego to właśnie ją spotkało ?!
Ludzie nie powinni tak wcześnie umierać ! Żaden człowiek nie powinien doświadczyć śmierci... ;(
  Trzeba będzie się z tym pogodzić ale jeszcze nie teraz... Nie wiadomo kiedy pogrzeb, ale trzeba będzie się nastawić do tego mocno psychicznie... :( yhh...